sobota, 2 marca 2013

Rozdział 11 - Może to właśnie chodziło o to, że to on ma ratować mnie?

                                
*Oczami Hayley*

     - Boli Cię to, że ja jako jedyna dziewczyna w szkole się z tobą nie przespałam i nie mam takich zamiarów. - uśmiechnęłam się triumfalnie i złożyłam ręce na piersi. 
- Oh, kochanie - prychnął cicho zażenowany - patykiem bym Cię nie dotknął - dokończył, szeroko się szczerząc. Matthew, jeden z jego przyjaciół zaczął się donośnie śmiać. Wzruszyłam obojętnie ramionami, unosząc brwi. 
- Oh, do prawdy? - zakpiłam, marszcząc delikatnie mój nos posłałam mu mordercze spojrzenie. 
     Mahone (czyt. najgorszy dupek świata) od dobrych paru miesięcy jest tak bardzo znudzony swoim usłanym różami życiem, że na chama wtyka nos w moje - pozostawiając w nim ślady. Czasami te bardziej widoczne, czasami mniej. 
- I jestem przekonany, że nikt by tego nie zrobił - przybliżył usta do mojego ucha i szepnął. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, a mnie przeszły nieprzyjemne ciarki. Czułam obrzydzenie.
- No bo kto chciałby taką szmatę? Kompletnie nijaką i nadającą się jedynie do.. - urwał, unosząc wzrok. Udał, że nad czymś się myśli, wzdychając ciężko. Chwila, chwila? Myśli? Chyba pomyliłam bajki. - Do... Do... Oh, tak mi przykro skarbie - przymrużył oczy i położył dłoń na moim ramieniu na co natychmiast cofnęłam o krok - Nie nadajesz się do niczego, to smutne. - zaśmiał się pod nosem.
    Przekręciłam teatralnie oczami, wzdychając cicho. Obojętnie na niego spojrzałam, chcąc by zszedł mi z drogi i dając mu tym samym do zrozumienia, że to co mówi mam w głębokim poważaniu. Ale czy tak było na prawdę? Justin jest dla mnie nic nie znaczący, czasami po prostu boli mnie, że trafia w punkt. Zawsze jego puste słowa puszczam mimo uszu, ale kiedy mówi prawdę zaczynam mieć wątpliwości co do samej siebie. Chwilami przez niego zaczynam na prawdę myśleć, że nikomu nigdy serce nie zabije szybciej na mój widok. Ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie teraz, nie dziś, nie tu. 

- Za to ty się nadajesz - uśmiechnęłam się szeroko, ukazując przy tym rząd równiutkich, białych zębów - do wycierania asfaltu, swoją piękną mordeczką - poruszyłam brwiami. 
    - Jesteś suką, Wilson - zaśmiał się sztucznie. Bolało go to, że nigdy się nie poddaję. Spojrzał na mnie z pogardą a ja? Już wiedziałam, że wygrałam. - Nie dziwne, że nie masz przyjaciół ani żadnych znajomych i twój własny brat się do Ciebie nie przyznaje - syknął - z całego serca życzę Ci długiego cierpienia w mękach. Do zobaczenia niedojebie... 

    Właśnie urywek pewnego pechowego dnia z przed kilku tygodni pojawił się przed moimi oczami, kiedy poczułam ciepłe wargi Justin'a na swoich. W mojej głowie non stop odtwarzał się jego głos powtarzający "Nie nadajesz się do niczego" - tworząc przy tym nieznośne echo. Przeklnęłam się w myślach. Dlaczego akurat teraz? Już postanowiłam o tym zapomnieć, już postanowiłam wybaczyć. Przez moje całe ciało przeszedł zimny dreszcz. 
     Jesteś silna Hayley, jesteś silna - powtarzałam w myślach. Byłam kompletnie zdezorientowana, miałam mętlik. Moje serce właśnie podeszło do gardła i miałam wrażanie, że zaraz wydostanie się na zewnątrz. Coś ścisnęło mnie w żołądku a ja momentalnie osłabłam. 
   Zranił mnie najgorszym sposobem - słowami. Na co mi teraz te chore sentymenty?! Przecież już zapomniałam. Być może to był znak? Albo ostrzeżenie? Hayley, uspokój się - pomyślałam. Byłam pewna siebie, może nie zawsze - ale dosyć często. Byłam również odważna i kiedyś jak byłam małym dzieckiem moim marzeniem było ratowanie ludzi, dzielnie broniąc ich honoru. Chciałam zostać bohaterką. Nie bałam się się niczego, byłam naprawdę wytrwała. A teraz? Co się do cholery ze mną stało? On uczynił mnie słabą. Może to właśnie przez to? Nie umiałam sobie poradzić z jednym, zwykłym pocałunkiem. Ale jeżeli on... nie był zwykły? Może to właśnie chodziło o to, że to on ma ratować mnie? Dlaczego on to robi? Może on traktuje to tak jak ja? No bo gdyby tak nie było, nie zawracałby sobie mną głowy. Czemu mi pomaga? Czy jego wcześniejsze przeprosiny były szczere? Bałam się ufać, ale zaryzykuję. Bo.. Bo ja... Cholera jasna, całuj go dziewczyno! - krzyczało moje serce. 
   Nie pewnie musnęłam jego wargi odwzajemniając pocałunek i poczułam, że się uśmiecha. Nie był to triumfalny uśmiech mówiący o tym "Udało się! Jest moja - zaliczę ją!". Był, był taki inny, zupełnie ze szczerego serca. Ucieszył się.
     *"Miłość (...) nie bywa dana za darmo, a kto ją za darmo posiadł, to tak jakby ją ukradł i utraci ją szybko w pierwszym zamtuzie napotkanym podczas swojej ludzkiej wędrówki." 
**"Miłość rodzi się z (...) nicości – ponieważ ta nicość, pustka, nie jest tobą, jest czystą boskością. Miłość może zrodzić się tylko z pustki, ponieważ tylko pustka zdolna jest do połączenia się z inną pustką; tylko próżnia może stać się jednym z inną próżnią. Nie dwie osoby, ale tylko dwie nicości mogą się spotkać, bo teraz nie ma bariery. Wszystkie inne, z wyjątkiem nicości, otoczone jest ścianami."
    Kiedy oderwaliśmy się od siebie od razu spojrzałam w jego oczy. To stało się samo, nawet nie wiem czemu. Tak bardzo chciałam uniknąć jego wzroku. Przegryzłam nerwowo wargę, zmieszałam się. Coś jakby do mnie trafiło, coś jakby... 
    Wpatrując się w jego czekoladowe brylanty, nie widziałam w nich już Justin'a Mahone, który uprzykrzał mi życie. Zobaczyłam człowieka, któremu mogłabym bezgranicznie zaufać i powierzyć wszystkie sekrety świata mając tą cholerną pewność - której zresztą nie miałam NIGDY - że pozostanie to tylko między nami. Czy nie tego właśnie chciałam? Czy nie tego pragnęłam? Scenka urwana z jakieś taniej komedii, która zapewne i tak nie przypadłaby mi do gustu. 
    - Justin, ja... - urwałam, spuszczając wzrok. Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. 
- Ja też, Hayley - szepnął w moje włosy. Przymknęłam delikatnie powieki, wtulając się w jego tors.
     "Z całego serca życzę Ci długiego cierpienia w mękach" - krzyknął głos w mojej podświadomości. Wzdrygnęłam się. Cały czas się bałam, że coś pójdzie nie tak. Bałam się kolejnego upokorzenia, zranienia, odrzucenia. Ja po prostu... Czułam się cholernie słaba. Nie chciałam by ktoś wchodził tutaj, do mojego świata - nie teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać. Wątpliwości mieszały się z zapachem jego mocnym perfum, które zaatakowały moje nozdrza. Moje serce się rozdzierało, wręcz błagając mnie o odrobinę miłość - grożąc, że umrze. 
   Chwycił mnie za podbródek i delikatnie musnął mój nos. Pogładził mnie kciukiem po policzku. 
- Wybaczysz mi? - szepnął w moje usta. - Ja naprawdę żałuję - powiedział pewnym siebie głosem, tym samym przybijając pieczęć na moim sercu z napisem " na zawsze ". Uśmiechnęłam się delikatnie i kiwnęłam twierdząco głową.
- Czy to miłość? - zapytałam. 
- Przekonajmy się. - odwzajemnił uśmiech i po raz kolejny tego wieczoru zatopił się w moich ustach.


*Oczami Justin'a*
                         (godzinę później)            
                                                                                                                        

    - A ta idiotka uwierzyła. - Śmiałem się sztucznie, czując tym samym do siebie obrzydzenie. Nienawidziłem siebie za to, że znów tak ją nazwałem. - Jeszcze trochę i ją przelecę.
- No stary! Gratuluję! Czyli to już będą wszystkie ze szkoły? - Chad uniósł brwi, szczerząc się. 
    Pytacie dlaczego? Nie mogę przyznać się, że Hayley to coś więcej niż jednorazowa sprawa łóżkowa. Nie mogłem nikomu powiedzieć, że zakochałem się na zabój. Bo ja nie należałem do osób, które tak na prawdę kochały - znaczy się, tak mi się wydawało do tej pory. 
   Wszyscy podziwiali mnie za mój urok, na który tak leciały wszystkie laski. Mogłem mieć każdą i tak właśnie było. Prawie wszystkie wykorzystywałem w jeden sposób i później odchodziłem bez wyrzutów sumienia. Byłem dla nich kimś na prawdę wielkim. Patrzyłem na nich wszystkich z góry. Jakby zareagowali, gdyby dowiedzieli się, że szanowny pan Mahone stracił rozum dla 'jakieś tam' dziewczyny? No jak? Ona była... Była taka inna, bezbronna, niewinna, była moja. Nie mogłem tego zepsuć, a być może właśnie w tej chwili to robiłem. Kompletnie nie myśląc nad swoimi słowami. Krajało mi się serce. Gdybym wiedział, że to wszystko potoczy się tak a nie inaczej, użyłbym choć trochę rozumu. Jesteś dupkiem, Justin - karciłem się w myślach. 
                                                                                                                  

_________________________
____♥____________________________
CZYTASZ? - SKOMENTUJ C;
* Věroslav Mertl
** 
Osho (Bhagwan Shree Rajneesh)

Dziękuję za 10 tysięcy wejść!
Nieważne, że jest 01:00 w nocy - musiałam go dodać.
Mogliśmy tutaj MNIEJ WIĘCEJ zobaczyć jak Justin traktował wcześniej Hayley. Obydwoje się kochają, lecz... Ona ma wątpliwości a on boi się stracić 'dobrej' opinii. Cóż tego wyniknie?




01.03 (Bardzo ważny dzień z życia każdej Belieber) - Justin'nie MÓJ DROGI. Musisz wiedzieć, że jesteśmy z tobą! Kochamy Cię i pragniemy twojego uśmiechu. Obiecuję, że znajdę tych paparazzi i zniszczę im życie za to, że oni zniszczyli twoje urodziny. #Much #Love

Ogólnie to przepłakałam prawie cały dzień, martwiąc się o Justin'a i jego ekipę. Pisząc ten rozdział towarzyszyły mi niemałe emocje, więc jeżeli natkniecie się na błędy to przepraszam. 



23 komentarze:

  1. Śliczny Rozdział : *** .
    - Jejku, ciekawa jestem jak dalej się potoczy : * .

    OdpowiedzUsuń
  2. ZNÓW PŁAKAŁAM NA KOŃCU ; / JESTEM BARDZO CIEKAWA CO BĘDZIE DALEJ. JAK ZAWSZE PIĘKNIE NAPISANY I PORUSZAJĄCY. WENY ŻYCZĘ <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. dooodaaaj daleej proszee . meegaa . !

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże świetne opowiadanie, prosimy następny rozdział <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Co rozdział to lepszy <3 Naprawdę uzależniłam się od tego opowiadania i codziennie wchodziłam i sprawdzałam czy nie pojawił się nowy rozdział. W końcu się doczekałam i jestem w niebo wzięta ! Ten urywek z czasów gdy Justin i Hayley jeszcze ze sobą nie chodzili, geniusz! Dobrze opisałaś i wql. podziwiam cię , serio :3 Końcówka trochę smutna. Dziwie się że on tak może na nią mówić. Ale trudno, dzięki temu opowiadanie jest jeszcze ciekawsze. Czekam na następny rozdział i mam nadzieje, że dodasz go jak najszybciej. Pozdrawiam : * - http://skiinnyloove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty jak zawsze :D czeamy na następny :P a co do Justina to ZAJEBIEMY PAPARAZII !!!! jeden dzień by moglii mu odpuścić

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuuuper , czekam na kolejną część !

    OdpowiedzUsuń
  8. To niesamowite jak ty piszesz...nie mogę się doczekać na kolejną część ;D Nie mam słów, które wyraziłyby moje emocje czytając twoje opowiadanie może jest jedno - zachwyt - to dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
  9. A czemu płakałaś? Co tam się stało ? o.O Sorry,ale nie jestem w takich sprawach na bieżąco *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paparazzi wyrzucili Justin'a z jego własnych urodzin, zrujnowali jego najlepszy dzień w roku - na który tak bardzo czekał i się cieszył. Wyzywali jego rodzeństwo, wyzywali Justin'a. Zrobili krzywdę Jadenowi Smithowi. Nikt nie dawał sobie z nimi rady. Bieber totalnie się załamał, zadzwonił do mamy i powiedział, że nie chce takiego życia. Ciężko było go pocieszyć, ale jest już lepiej.

      Usuń
  10. Jeszczeeee :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następna część,nie pospieszam,ale sprawdzam co 10 minut czy już się nie pojawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny ????? już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ahhh... Codziennie sprawdzam, czy jest już następny, nie mogę się doczekać! Kocham Cię ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobnie jak reszta codziennie sprawdzam i czekam na nn... Wybacz mi, obiecałam, że skomentuję, a robię to z takim opóźnieniem ;c
    Zachowanie Justina... Ech,rozumiem zależy mu na popularności no, ale... bez przesady! Liczę na to - i czuję w swoich kościach - że niedługo rozwiniesz akcję i kiedyś w końcu wyjdzie na moje i okaże prawdziwe emocje publicznie <3
    Uwielbiam cię za te przemyślenia Hayley, nawet podczas pocałunku - Awwwwwww *_* Jestem wniebowzięta.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Pisuj!
    Twoja Kath ;* (niegdyś Hermiona)

    PS.: Jeśli masz czas bardzo proszę o zalukanie ;)
    http://story-from-mount-olympus.blogspot.com/
    http://slytherin-our-true-home.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Z rozdziału na rozdział twoje opowiadanie coraz bardziej wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jest wspaniały zresztą jak wszystkie inne. Milo mi, ze przez chwile podałaś link mojego bloga <3 życzę weny i zapraszam do mnie ponownie, myślę ze niedługo powinien pojawić się rozdział 4 <3
    http://believeinlies.blogspot.be/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejuuu.. więcej więcej. Proszę. Co godzinę sprawdzam czy czasem już nie dodałaś następnego rozdziału. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam nadzieje, ze dodasz niedlugo rozdzial noooo ;c

    http://and-i-love-him.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń