sobota, 11 maja 2013

Rozdział 16 - Nie kochasz jej i jestem pewien, że nigdy nie pokochasz, Justin.

Kiedy chcesz się podzielić z kimś swoim szczęściem - nikt się nie znajdzie kto będzie chciał o nim usłyszeć. W przypadku Twojego nieszczęścia, albo zrobią to samo, albo będą wyciągać z Ciebie jak najwięcej, aby sprawić Ci ból.   
    

    - Wstawaj, księżniczko - usłyszałam chrapliwy, męski głos, który należał do mojego taty. Leniwie przetarłam oczy, po czym uniosłam powieki ku górze. 
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się w jego stronę.
      Od razu po rozmowie z Kelsey pojechałam do ojca. Chciałam go zobaczyć, chciałam zamienić z nim chociażby kilka słów. Nie wyobrażalne byłoby moje życie bez niego. To co nas łączyło - nie było zwykłą rodzicielską więzią. Bez wątpienia był najważniejszą osobą na świecie, która jest - i już pozostanie - ze mną zawsze. Nie muszę obawiać się, że gdy zrobię lub powiem coś złego on się ode mnie odwróci. Nieważne, ile popełnię błędów, ile razy upadnę, ile głupstw zrobię - on mnie nie zostawi. Jest jedyną osobą, której jestem pewna. Nigdy mnie nie skrzywdzi, nie oszuka mnie, nie odejdzie bez słowa. 
- Jesteś głodna? Zrobiłem śniadanie - oznajmił z uśmiechem i usiadł na ciemnej pościeli. 
- Dziękuję, tato - uśmiechnęłam się z wdzięcznością - zaraz zejdę na dół - poinformowałam. Kiwnął jedynie głową i opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. 
       Zrzuciłam atłasową kołdrę i wsunęłam stopy w ciepłe, puszyste kapcie, kierując się wprost do niewielkiej łazienki. Przemyłam dokładnie twarz i wyszczotkowałam zęby. Rozczesałam włosy, które najpierw rozpuściłam z niechlujnego koka. Ubrałam czarne leginsy i narzuciłam na zwykła, białą bokserkę, jeansową koszulę.
       Schodząc na dół, poczułam zapach smażonych naleśników. Uśmiechnęłam się do siebie i wchodząc do kuchni, od razu usiadłam przy stole. 
- Smacznego - nałożył ostatniego naleśnika na talerz i podsunął mi go pod nos. Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie. 
- Przepyszne - skierowałam do niego, popijając sok pomarańczowy. Mój tata bez wątpienia miał talent kulinarny. Umiał przyrządzić wszystko i zawsze wychodziło mu to rewelacyjnie.
      Po skończonym śniadaniu, pozmywałam naczynia.
- Musze już lecieć, mama na mnie czeka - oznajmiłam. Odłożył książkę, którą czytał i westchnął cicho - ale wpadnę jeszcze dziś wieczorem - zapewniłam, przytulając go. 
- Do zobaczenia, tato 
- Do zobaczenia, Hayley - uśmiechnął się do mnie lekko, a na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek. Nic nie poradzę, że mój kochany tatuś się starzeje. Ruszyłam w stronę drzwi, zakładając swoje ulubione, białe trampki i kurtkę. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
       Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, wszystko budziło się do życia. Zamiast zimowej wichury, na dworze wiał przyjemny wietrzyk. 
       Po kilku minutach byłam już obok domu. Otworzyłam kluczem drzwi i weszłam do środka.
- Jestem! - krzyknęła na wstępie, zsuwając z nóg buty.
- Co tam u Tony'ego? - zapytała moja mama, wychodząc z kuchni. Czy ja nigdy nie wspominałam imienia mojego taty? 
- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się w jej stronę, wieszając kurtkę na wieszaku. 
- Masz gościa, jest u Ciebie w pokoju - szepnęła, zabawnie poruszając brwiami i zniknęła za rogiem, wracając do kuchni.
       Z lekkim zaskoczeniem ruszyłam w stronę marmurowych schodów i zniecierpliwiona weszłam do swojego pokoju. 
- Widzę, że się stęskniłeś - zachichotałam. Oparłam się o drzwi i zamknęłam je cicho. 
- A co? Może Ty nie? - zaśmiał się, wstając z łóżka i podszedł do mnie. W odpowiedzi musnęłam lekko jego wargi. Justin pogłębił pocałunek i przegryzł delikatnie moją wargę, łapiąc za biodra. Jęknęłam i oplotłam nogi wokół jego talii. Sprawnie wsunęłam język do jego ust, który już po chwili walczył o dominację z jego językiem. Czułam, że się rozpływam... 

Kawałek pisany w trzeciej osobie.

    Mijały godziny, dni, tygodnie. Cały świat przestawał istnieć, kiedy patrzyli sobie w oczy, kiedy smakowali swoich ust... Obydwoje byli dla siebie idealni w każdym calu. Mimo upływającego czasu, z każdym dniem ich miłość wzrastała. Byli przekonani, że nic ich nie powstrzyma. Że żadne kłótnie, ani spory nie zniszczą ich uczucia. Obydwoje posiadali szczęście, którego za wszelką cenę nie da się zdefiniować. I wiedzieli już, że jeżeli mają brnąć przez życie - to razem. Tylko inni ludzie widzieli to zupełnie inaczej. Mieli ją za naiwniaczkę, która już niebawem będzie cierpieć. Myśleli, że on tylko ją wykorzystuje i krzywdzi z każdym dniem - dając nadzieję. Nawet nie wiedzieli jak bardzo się mylili. Bo mylili się, prawda?


*Oczami Hayley*

     - Czy zawsze nasza rozmowa musi zbaczać na temat Kelsey Brian? - jęknął Justin, zakładając jeansową kurtkę. Otworzył drzwi wyjściowe i przepuścił mnie, abym wyszła pierwsza.
- Muszę jej pomóc, Justin - powiedziałam, wychodząc z jego podwórka. Nałożyłam okulary na nos. Dzisiejsze słońce było dokuczliwe, jak nigdy.
- Nic nie musisz, Hayley. I doskonale o tym wiesz - spojrzał na mnie. Chwyciłam jego dłoń, plącząc przy tym nasze palce.
- Nie zostawię jej tak - wzruszyłam ramionami. 
- To nie jest dziecko - warknął poirytowany. Przewróciłam oczami.
- Nie rozmawiajmy o tym, nie teraz - westchnęłam cicho - mamy taki piękny dzień. 
      Justin zaśmiał się cicho i już chciał coś powiedzieć, ale przerwał to dźwięk dzwonka wydobywający się z jego komórki. Wyciągnął telefon z kieszeni i przesunął kciukiem po ekranie, odbierając połączenie.
- Halo?.... Dzisiaj? - spojrzał na mnie, a potem znów przed siebie - nie, raczej nie mam..... O której?... To świetnie.... Tak, będziemy oboje. Do później - wcisnął czerwoną słuchawkę, tym samym kończąc połączenie.
- Kto to? - zapytałam ciekawa. 
- Chad - spojrzał na mnie i na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroko uśmiech, który - jak z doświadczenia wiem - na pewno coś znaczył.
- I co mówił? 
- Zabieram Cię na imprezę, kochanie - zaśmiał się melodyjnie do mojego ucha. 
ohh, serio?
- Impreza? - uniosłam brwi, marszcząc nos. - Nawet nie mam się w co ubrać
- Przecież wyglądasz pięknie, niezależnie od tego co ubierzesz, Hayley. 


    W środku było bardzo duszno, muzyka tętniła w moich uszach, po całym pomieszczeniu roznosił się zapach tytoniu i alkoholu.
Pijąc już drugiego drinka nie zauważyłam obok siebie Justina, który - przysięgam na wszystko - jeszcze przed chwilą tutaj był.
    Zeszłam z wysokiego krzesła, odchodząc od mini baru.
- Widziałaś gdzieś Justina? - zapytałam przypadkowej dziewczyny, która stała oparta o ścianę, paląc papierosa. O ile się nie mylę, chodziła ze mną do klasy.
- Poszedł gdzieś z Chadem - odpowiedziała, wskazując palcem w prawą stronę. 
- Dzięki - uśmiechnęłam się lekko i podążyłam w stronę kilku pokoi znajdujących się na korytarzu, który wskazała dziewczyna.
- Ona będzie cierpiała, ciągniesz to już od tygodni - usłyszałam, podchodząc do uchylonych drzwi. Muzyka była coraz cichsza i doskonale rozpoznałam głos Chada. Oparłam się o zimną ścianę.

*Oczami Justin'a*

     Kochałem ją, cholernie mocno. Ale nie przyznam się do tego. Jestem totalnym idiotą, ale nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę i już. Nie powiem nawet Chadowi, czy już zawsze będę musiał udawać, że Hayley to tylko zabawka? Jesteś dupkiem, Justin...
- Od kiedy się nią tak interesujesz? - Prychnąłem w stronę Chad'a, który po raz kolejny przekonywał mnie do zakończenia związku z Hayley, myśląc, że nic dla mnie nie znaczy. 
- Nie kochasz jej i jestem pewien, że już nigdy nie pokochasz, Justin - uniósł brwi, patrząc prosto na mnie. 
      Skąd ten idiota mógł wiedzieć co czuję naprawdę? Uhgr.
- Ja też jestem tego pewien - skłamałem - Ale to MOJA pieprzona sprawa, więc już zamknij ten pysk - warknąłem - będę robił z nią, co tylko będę chciał, jasne? 
      Moje serce błagało abym przestał wygadywać takie bzdury. Kocham ją, kocham ją, kocham...

*Oczami Hayley*

      Wstrzymałam oddech, zakrywając usta dłonią, aby powstrzymać się od rozpaczliwego krzyku. 
Nie proszę Cię o to, żebyś się ze mną zaprzyjaźniła. Tylko chcę przeprosić, bo masz.... MASZ RACJĘ. Zachowałem się jak idiota.... A to, że akurat słyszę tę, a nie inną piosenkę nigdy nie jest dziełem przypadku... Co znowu zrobiłem nie tak? Jesteś piękna nawet jak się złościsz... Wybacz, naprawię to. Jeżeli będę się starał to dasz mi szanse? Czując ciepło jego warg na swoich totalnie zamarłam.... Jesteś wariatką... Hayley, czy to prawda, że sobotni wieczór spędziłaś z nim? Ja też, Hayley...  Czy to miłość? Kocham ją.... Ona jest inna.... Nie bój się miłości, ona Cię dopadnie.... Wybaczam Ci, ufam i chcę być z tobą.... Kocham Go... Zacznijmy od początku.... Do niczego by nie doszło....Tak cholernie Cię kocham... Jesteś bezpieczna, jesteś moja... Ale my będziemy żyli długo i szczęśliwie, no nie? Chcę każdą chwilę spędzać z Tobą...  Przecież wyglądasz pięknie... Moja Hayley Wilson, moja i tylko moja... To serce bije tylko dla Ciebie...
       Pamiętałam każdą chwilę. Wszystkie błąkały się bezustannie po mojej głowie. Co ty sobie kurwa idiotko wyobrażałaś? Całe moje ciało odmawiało posłuszeństwa, nie mogłam zrobić nic aby ruszyć się z miejsca. Nie byłam wstanie nawet oddychać, bo po co? Wszystko wokół mnie wirowało, a potem zniknęło. Tak jakby nic nie istniało. A moje serce, które jeszcze kilka minut temu biło jak szalone, kiedy napotkało jego radosną twarz, teraz... umarło. Umarło wszystko co dawało mi szczęście. Ja umarłam... 
      Ciężar jaki spoczywał na moim sercu - a już raczej jego częściach - przybierał na sile. Kolory odpłynęły z mojej twarzy, a policzki ozdobione były słonymi łzami, które spływały bez końca. Zsunęłam się po ścianie. Moje wargi drżały a oczy piekły tak cholernie, że myślałam, że zaraz wypłyną. Co się dzieję... Czy idę do nieba?
      Wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zauważyłam otwierających się na oścież drzwi. 
      Poczułam jego chłodne dłonie na moich kolanach, uniosłam wzrok i ujrzałam te jego piękne oczy. Oczy, w których się zakochałam. Dzięki nim żyłam i budziłam się każdego, pieprzone ranka by je powtórnie ujrzeć. A wiesz po co? Miały w sobie tą nadzieję. Nadzieję na to, że mogę być tak cholernie szczęśliwą... I te usta, kochałam je całować. Były nieporównywalne. Jego duże, miękkie, gorące, malinowe usta.
      Miłość chora, lecz prawdziwa. Miłość o jakiej marzą miliony. Miłość to ja i Ty, miłością jesteśmy my i ten twój cwaniacki uśmieszek. Te twoje słówka i pocałunki na dobranoc. Serce bijące tylko dla mnie, pamiętasz? 
      Pogódź się z tym faktem, a przede wszystkim pogódź się z prawdą. Znam to, jesteś oszustem to jasne. I nawet to, że chcesz poznać prawdę jest kłamstwem. Za późno, oszustwo niszczy więź już tak bywa. Uważaj, bo ta prawda może być nieprawdziwa...
- Mój najdroższy skarbie... - usłyszawszy jego szept, drgnęłam. Zamknęłam oczy, zaciskając zęby. Modliłam się o siły. Zacisnęłam pięści i powoli wstałam, starając się nie upaść. Znów nie mogłam oddychać. 
      Milczał. A ja nie otwierałam oczu. Po chwili uniosłem powoli powieki do góry, a z moich oczu wypłynęły kolejne łzy - to nieważne Hayley, musisz iść, musisz już iść. Nie jesteś tu mile widziana, tak jak twoje żałosne serce. Musisz odejść.
      Odwróciłam się i czułam jak łapie moją dłoń, zabrałam ją i przyspieszyłam kroku, w końcu udało mi się nabrać sił. Wybiegłam z domu - tak, grzeczna dziewczynka. Nareszcie możesz się poruszyć, dziękuj Bogu i uciekaj.  
Biegłam, biegłam bardzo długo. Moje nogi były jak z waty i nawet ich nie czułam. Oddychałam szybko i głęboko. Nie boję się, nie boję się. 
      W końcu zwolniłam. Stąpałam twardo po ziemi, nawet nie wiedząc w którą stronę mam iść. Nie mogłam nawet myśleć. 
      Czarne auto, które zatrzymało się obok mnie, przyprawiło mnie o dreszcze. Moje żałosne serce biło niczym werbel. Przyciemniona szyba się odchyliła. 
- Wsiadaj - wrzasnął. 
      Dusiłam się własnymi łzami. Ledwo co mogłam się utrzymać na równych nogach i wiedziałam, że nie dam rady iść dalej.
- Wsiadaj do tego cholernego samochodu, Hayley! - Krzyknął. - Dam Ci spokój, obiecuję, tylko daj mi coś powiedzieć. - Jego głos się łamał. Słyszałam tą cholerną rozpacz. Byłam bezsilna. Dam Ci spokój, obiecuję... Odważyłam się odwrócić głowę w jego stronę. Moja trzęsąca się dłoń chwyciła klamkę i wsiadłam do auta.
_________________________♥__________________
Wiem, że miałam dodać do środy, ale zepsuł mi się komputer. Jak na złość. Dodaję dzisiaj i następny będzie do piątku. 17 rozdział zamyka część 1
zmieniłam wygląd bloga i taki już zostanie do końca, nie mam już do tego siły. 

nie zapomnijcie wejść w zakładkę "zapowiedź rozdziału"

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

20 komentarzy:

  1. świetny! nie moge się doczekać kolejnego, pisz szybko bo jestem strasznie ciekawa co bedzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ; o No to się dzieje. Podoba mi się to w jaki sposób go napisałaś - inne rozdziały są podobne, ale ja widzę jakieś różnice, które przypadły mi do gustu :). Akcja jest na prawdę wciągająca, więc weny życzę i powodzenia - Twoja Sylwia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, naprawdę świetne, kiedy czytam Twoje opowiadanie to zawsze się boję kiedy rozdział się skończy.:) nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam to opowiadanie, pisz dalej, nie mogę się już doczekać!

    http://mietowalife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super : * . + Powiedziałabyś mi skąd , a raczej z jakiego filmu pochodzi drugie zdjęcie na Twoim nagłówku ?
    Czekam na odpowiedź <3 .

    http://quffer.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z serialu SKINS. na pierwszym i trzecim zdjęciu jest Effy (Kaya Scodelario)

      Usuń
    2. dziękuję : *

      Usuń
  6. czekam na kolejny rozdział <3 Strasznie mnie to wciągnęło, ponieważ też bardzo kocham skins <3 Zapraszam również do mnie (mam nadzieję że zajrzysz bo liczę się z twoim zdaniem. http://man-do-not-help-if-you-do-not-want-to.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno jak na razie twój najlepszy rozdział. Wymiatasz ! Tak świetnie to wszystko się zaczęło, ten rozdział a skończył się tragicznie. Szkoda że Hayley usłyszała tą rozmowę. Ale Justin też, idiota, jakby nie mógł powiedzieć swojemu " najlepszemu przyjacielowi ", że kocha Hayley. Eh , dawaj jak najszybciej 17 rozdział, bo już nie mogę się doczekać. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. DZIEWCZYNO JESTEŚ ŚWIETNA!!!! omg już mnie roznosi nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;o tak zgrabnie wszystko opisujesz i tak łatwo można sb wszystko wyobrazić jesteś po prostu świetna :DD pisz jak najszybciej i weny życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Popłakałam się...Boże jak ty pięknie piszesz... nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Co do wyglądu bloga bajeczny, spodobał mi się, jest lepszy od poprzedniego i tego pierwszego. Pisz dalej, czekam. Zapraszam również do siebie bez-koloru.blogspot.com blog o trochę innej tematyce, może się komuś spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiste <333 !
    Czekam na kolejny rozdział :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział fantastyczny tyle mogę powiedzieć. Cóż, zdaję sobie sprawę, że zawiodę Cię długością tego komentarza, ale uwierz, że umieram ze zmęczenia, a rozdział czytałam jednym okiem. Następnym razem się poprawię - przysięgam! Czekam na następny i nie mogę się doczekać tego co się stanie w tym aucie. :)
    Pozdrawiam
    ~ Twoja Lily

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam,więc komentuje,rozdział jest świetny,jak zwykle zapiera dech w piersiach i do samego końca neue chce dac mi oddychać normalnie,z nie cierpliwościa czekam na nn ! *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. Woow .. Zajebiste *.* . Z każdym rozdziałem coraz bardziej się wciągaam i nie mogę się doczekać kolejnych... ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudne ! Czekam z utęsknieniem na kolejny rodział. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wybacz ale muszę to znowu napisać...kolejny raz piszesz,że dodasz rozdział w któryś dzień a tego nie robisz,miał być do piątku a to już minęły dwa piątki ... jak nie masz pewności czy dodasz to nie obiecuj. To tylko tak na marginesie bo rozdział jak zwykle zajebisty.;)

    OdpowiedzUsuń
  16. FKHSFHKSHFK CZEKAM NA KOLEJNY *______*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy kolejny rozdzial ? Juz duzo czasu minelo napisz kiedy bedzie .

    OdpowiedzUsuń